150 km w... 24h 🙂 ... prawda, że lajtowo?
Ano, lajtowo. Nie inaczej. Na pokonanie całej trasy Pyry Trail w wersji krótszej będziecie mieli całe 24h. I choć może czasami musicie podjechać jakąś przełęcz, to trzeba pamiętać, że zwykle potem jest też z górki. I tego się trzymajmy.
Zatem… kontynuując poprzedni wpis, jesteśmy w Złotym Stoku. Może nie jest jakieś wielkie miasto, ale da się tam zaprowiantować. Zjeść co-nieco, uzupełnić bidony itd, bo kolejne blisko 70 km to prawie całkowicie dzicz. Na szczęście „prawie”, ale nie uprzedzajmy faktów.
Wyjazd ze Złotego Stoku oznacza przekroczenie granicy. Dosłownie. Granicy państwa. Wjeżdżacie do Czech, mijacie dawny Pałacyk Myśliwski królewny niderlandzkiej Marianny Orańskiej w Białej Wodzie (dziś szpital psychiatryczny) i doliną potoku Bila Voda ruszacie w kierunku Przełęczy Lądeckiej. No tak, skoro jest przełęcz, to jest i kolejny na trasie podjazd… owszem, zgadza się, ale akurat ten nie jest specjalnie wymagający. Ot, prawie 10 km z różnicą wzniesień jakieś 400 metrów. Lajcik, c’nie?
Z przełączy mkniecie w dół. No prawie mkniecie, bo szlak z asfaltu odbija w teren (nie może być za łatwo), ale tyko na jakieś 4 km. A potem znowu zjazd. Szybki, asfaltowy zjazd do Javornika. I tu uwaga – to ostatnia chwila na zaprowiantowanie się. Zostaje stąd niespełna 40 km do mety. Jako sie rzekło… lajcik.
Opuszczacie Góry Złote i wbijacie w Góry Bialskie właściwie właściwie niezauważalnie. Nic dziwnego, wszak wg prof. Jerzego Kondrackiego Góry Bialskie są częścią Gór Złotych. Tak czy siak pojedziecie przez nie dobre 20 km (mniej lub bardziej pod górkę), a potem… potem już tylko długi i przyjemny zjazd do mety. Kilkanaście km takiego „samo się jedzie”. Na koniec zmarszczka (hej, macie w nogach ponad 4km up, więc kto by to zauważył?!) przy zbiorniku Stara Morawa i jesteście w bazie w Kletnie. Fotki, piwko, obiadek, kawa… medal. Wg dowolnej kolejności.
To co? Widzimy się w czerwcu?