Wiecie już, że Wielkopolska Pyra Trail wędruje w góry, a my przygotowaliśmy dla Was dwie trasy. Trochę było głosów, że te nasze okolice są takie płaskie, więc teraz nie będzie łatwo… ale za to czekają na Was epickie widoki, piękne wzniesienia i szybkie zjazdy. Kilka znakomitych singletracków Glacensis zostało wkomponowanych w Szlak Pyry, a flow, jaki na nich czeka na Was jest wręcz zjawiskowy.
Zatem… tak to wstępnie wygląda. Długi dystans także zaczniemy w Kletnie, u stóp Masywu Śnieżnika, ale… nie od niego zaczniecie wyścig po chwałę. Nie nie, podjazd pod Śnieżnik czeka Was na koniec zabawy, a po drodze? Zobaczmy:
Sam początek jest łatwy miły, przyjemny i oczywiście pod górkę. Gdy miniecie Kamienicę, zjeżdżacie z asfaltu i tam zaczynacie się powolutku wspinać w kierunku Jeseników. Najpierw jednak po drodze czekają na Was piękne tereny Śnieżnickiego Parku Krajobrazowego, słynna przed wiekami Przełęcz Staromorawska, którą kiedyś biegł główny szlak komunikacyjny do Kotliny, itd. Ale do Czech jeszcze nie wjeżdżacie. Jeszcze nie teraz…
Bo natenczas będzie akuratne zaliczenie pasma Gór Bialskich. Szlak zaprowadzi Was bowiem na Wielkie Rozdroże, kolejną słynną przełęcz, z której… zjedziecie w dolinę rzeczki Biała Lądecka. A potem cyk kawałek pod górkę i już Czechy.
Tu uwaga: ten odcinek od granicy to fragment dość trudnej nawierzchni. Da się jechać (my jechaliśmy ostatnio w kwietniu w śniegu, jbc), a najważniejsze… nie jest to długi fragment. Potem normalnieje i jesteście w Jeseniku. Można wypić kawę…
Odcinek z Jesenik do Złotego Stoku jest wyborny. Oczywiście ma w sobie crem de la crem tych terenów, czyli szutry, gruntówki, asfalty, podjazdy i zjazdy naprzemian, ale jest po prostu świetny. Zwłaszcza końcówka, przed samym Złotym Stokiem, do którego zjeżdża się doliną rzeczki Bila Voda. A potem już Złoty Stok, gdzie… macie za sobą prawie połowę trasy i warto się zatowarować na dalszą jazdę.
Tym bardziej, że ta zacznie się od wspinaczki. Dwukierunkowym singlem (więc trzeba uważać, może ktoś jechać w dół) wspinacie się na Przełęcz Jaworową, skąd… uważajcie, by nie pomylić trasy. Zjeżdżacie w dół singlem, a nie szeroką, bardzo zachęcająco wyglądającą szutrówką. Nawet gdyby Wam nawigacja przeliczyła trasę i kazała jechać po zjechaniu ze śladu dalej… nie wierzcie jej. Trzeba zawrócić i trzymać się śladu. Dzięki temu wbijecie na asfalt przed wsią Chwalisław, a po krótkim sprincie krajówką (DK46) skręcacie na Mąkolno i … hajda w kierunku Bardo. Tuż przed samym miastem, nad brzegiem Nysy Kłodzkiej powinna być (w końcu to 178 km) czynna knajpka, gdzie można posilić się przed dalszą drogą.
Pierwotnie planowaliśmy wjechać na otaczające Srebrną Górę wzgórza (i nawet to podczas pierwszego objazdu zrobiliśmy). Ale okazało się, że ten odcinek niespecjalnie widokowo nadaje się do zaliczania, więc… ostatecznie najładniejsze widoki na srebrnogórską twierdzę czekają na Was, jak juz spod Srebrnej Góry będziecie odjeżdżać. Tu uwaga: przekraczając tzw. Wiszący Wiadukt w Srebrnej Górze uważajcie – nie da się nań zjechać ani wyjechać. Tzn. na upartego się da, ale po co ryzykować? A potem przyjemna trasa wzdłuż pasma, delikatnie wiodąca w dół, ku miejscowości Wilcza… szeroka, równa szutrówka, chwilami szeroka jak autostrada dla graveli.
Gdy przekroczycie DK8 zacznie się ostatni i chyba najbardziej wymagający odcinek trasy. Widać to zresztą na amplitudzie śladu, prowadzącego to w górę to w dół. Będą tu takie ścianki, które potrafią zaskoczyć, choć… nie jest to nic takiego, czego nie da się podjechać. Wierzcie nam, daliśmy radę, a w Kórniku to my mamy tylko kilka wiaduktów, gdyby ktoś pytał o doświadczenie. Tak więc niech noga podaje, bo meta już blisko.
Mijacie Idzików, i powolutku zaczynacie wspinaczkę na najwyższy punkt trasy. Pierwotnie wjazd miał być od Goworowa w kierunku Schroniska pod Śnieżnikiem, ale tamten odcinek, którym kiedyś do Goworowa zjeżdżaliśmy – na podjazd też się nie nadaje. Więc najwyższym punktem trasy będzie Przełęcz Śnieżnicka (1123 m.n.p.n) skąd ruszycie w dół w kierunku Kopalni Uranu, a potem to już tylko wiatr we włosach, meta, medale, piwko finiszera i Pyra z Gzikiem.
Komoot widzi nawierzchnię naszego maratonu tak: